exPress Dziennikarska Agencja Usługowa
   
  Stars - wywiady i zdjêcia
  SOYKA Stanisław 10.2008
 

 

Z naturą pod rękę

Stanisław Soyka mówi o wszystkim
tylko nie o muzyce





Znany piosenkarz, kompozytor, pianista Stanisław Soyka od pewnego czasu włączył się w akcję ratowania wilków. Okazuje się, że ma on wiele do powiedzenia nie tylko o muzyce, ale jest także wnikliwym obserwatorem otaczającego go świata, a wszystko za sprawą pewnej inwestycji budowlanej...

Mamy tak wiele do zrobienia, naprawienia i wyjaśnienia na tym świecie, że pojedyncza osoba nie jest w stanie tego ogarnąć. W tym wypadku staram się pomóc w konkretnej sprawie, konkretnym wilkom w Zachodniej Polsce. Są one ciekawą częścią naszej natury. Zrobiliśmy bardzo dużo, żeby zabrać terytoria różnym zwierzętom i to przecież nie tylko wilkom, ale też np. rysiom. Człowiek-zaborca, człowiek-nienasycony, mnożący się, żyjący coraz dłużej, rozwijający się. Wydaje się, że jest coraz lepiej, ale czy tak jest naprawdę? Słyszymy o ociepleniu klimatu, wyrzucaniu różnych odpadów. Myślę, że ekologia to lekcja, którą powinniśmy powoli w Polsce zacząć odrabiać. Muszę się pochwalić, że zaczynam się w tym względzie uczyć. Staram się chodzić na zakupy z płóciennymi torbami wielokrotnego użytku. Nie udaje mi się jeszcze zawsze mieć ich przy sobie, ale staram, się o nich pamiętać. Uczę się także segregować śmieci. Nie chodzi mi jednak o to, żeby skupić się jedynie na jednym zagadnieniu, Uważam, że ekologia i to szeroko rozumiana, powinna stać się bliska nam wszystkim. Powinniśmy się uczyć, jak żyć, by pozwolić istnieć także innym stworzeniom. A dlaczego właśnie wilki? Po prostu odpowiedziałem na prośbę tych, którzy zajmują się ich ratowaniem. Po prostu dałem, co miałem, czyli swoją twarz.

Ucieczka z miasta

Buduję dom na skraju Puszczy Kampinoskiej, bo co tu dużo mówić, miasto jest dla człowieka szkodliwe. To około 50 kilometrów od centrum Warszawy. Tam, gdzie powietrze jest czyste, gdzie nie zagraża nam hałas miasta, ten który słyszymy i ten, który odbieramy poprzez wibracje. Nazywam go brrrrrrumem podziemnej metropolii. To wszystkie pomruki maszynerii ukrytej pod ulicami, w kanałach. To właśnie nim torturuje się w Chinach przesłuchując więźniów politycznych i od tego nieznośnego brrrrrum staram się uciec.

Nie będę malarzem

Niestety, jestem beztalenciem w tym względzie. Jestem wzorcem człowieka z Sevres pod Paryżem, który nie potrafi przełożyć tego, co widzi oko na to, co potrafi namalować ręka. Jestem przykładem osobników, u których występują nieskoordynowane ruchy ręki trzymającej jakiś długopis czy pióro.  Nawet porządnego pisma nigdy nie udało się nikomu mi wpoić.

Utrwalone w kadrze

Zacząłem niedawno trochę fotografować. Stwierdziłem, że tyle podróżuję, iż byłoby grzechem tego nie utrwalić. Najbardziej interesuje mnie architektura. Najbardziej interesuje minie sposób łączenia starego z nowym. W różnych miejscach bardzo ciekawie się to odbywa, w innych wychodzą z tego koszmarki. Moja pasja zaczęła się w ubiegłym roku. Byłem na wystawie fotografii przedwojennej Warszawy. Były to zdjęcia całkiem prywatnych osób, takie wyciągnięte z rodzinnych albumów, a pokazujące miasto zupełnie inne. Takie, jakiego już nigdy nie zobaczmy. Nagle dostrzegłem niezwykłe miejsca i pomyślałem sobie, że taka już nigdy nie wróci. Dzisiaj jest piękna i robi się coraz piękniejsza, ale oglądam na tych zdjęciach miasto, którego już nigdy nie będzie. Pomyślałem sobie, że może ja też zatrzymałbym w kadrze niektóre chwile i miejsca.

Wielkie podróżowanie

Największe wrażenie zrobiła na mnie podróż do Azji i a szczególnie do Indii. Malowniczość tych miejsc, które jeszcze istnieją, gdzie ludzie żyją jeszcze, tak jak 90-100 lat temu. Ta malowniczość jest złudna, kiedy zajrzymy nieco głębiej możemy dostrzec biedę ludzi. Nie miałem odwagi fotografować na bazarach, czy w miejscach, gdzie przebywali tubylcy. Wydawało mi się to nie na miejscu, jakby zaglądanie do cudzych, najbardziej skrywanych tajemnic. W Indiach nie potrzeba jakiejś znaczącej pomocy. Wystarczy zebrać niewielkie pieniądze i w Delhi kupić kilka maszyn do szycia i zawieźć w odległe rejony kraju do wsi, gdzie kobiety, dzięki nim zapewnią byt swoim rodzinom. Tam generalnie jest tak, że mężczyźni nie garną się do pracy, tylko kobiety dbają o dom i jego utrzymanie. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak to są niewielkie pieniądze. Jakie grosze, nawet dla nas, potrzeba by wykopać studnię, która uratuje życie setek ludzi. Mam taki cel i go zrealizuję - wziąć pieniądze i rzeczywiście zawieźć im te maszyny do szycia. To taki malutki mój kamyczek, by pomóc innym.

Elżbieta Podolska

Fot. J. Podolski

Wszelkie prawa zastrzeżone Copyright ©exPress dziennikarska agencja usługowa


 
  Łącznie stronę odwiedziło już 10697 odwiedzający (26356 wejścia)  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja