Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
MICHALCZEWSKI Dariusz 06.2003 |
|
|
Dariusz Michalczewski, bokser i ojciec
Tygrys boi się kotów
Wspaniały polski bokser zawodowy, mający w swoim posiadaniu pasy mistrzowskie wszystkich federacji, przyjechał do Poznania, między innymi żeby wziąć udział w spotkaniu na rzecz obrony tygrysów syberyjskich. Na całym świecie trwa akcja zbierania pieniędzy, które mają pomóc w uratowaniu tego ginącego gatunku.
Tygrysy to bardzo szybkie dynamiczne zwierzęta. Fachowcy twierdzą, że mam w sobie coś z tygrysa. Moim zdaniem ochrona zwierząt jest bardzo ważną sprawą.
Obalenie mitu
Dla wielu, szczególnie tych, którzy mało interesują się sportem, wygląd Michalczewskiego jest zaskoczeniem. Na pierwszy rzut oka to zwykły przystojny mężczyzna, o którym nikt by nie powiedział, że posiada taką siłę i jest mistrzem świata. Zadbany, uśmiechnięty, inteligentny i oczytany. Po prostu zaprzeczenie do niedawna jeszcze krążącego obrazy boksera.
- Tylko raz miałem taki przypadek, w Gdańsku, zaczepił mnie mężczyzna, który za wszelka cenę starał się mi udowodnić, że jest ode mnie mocniejszy. Dostał jeden cios i padł. Nie chciał więcej.
Mistrz ma jednak jedną słabość – boi się kotów. W poznańskim zoo dostał na chwilę na ręce kota syberyjskiego o wdzięcznym imieniu Tiger. Bokser nie miał zbyt szczęśliwej miny, twierdził jednak, że to kot chyba bardziej się trzęsie ze strachu niż on sam.
- Miałem okazję być w klatce z prawdziwymi tygrysami. To było niesamowite przeżycie. Nie chciałbym go więcej powtarzać.
Przygotowania jak klasztor
- W ostatnim meczu, w czwartej rundzie złamałem dłoń. Udało mi się jednak wygrać. Okazało się, że operacja była dosyć skomplikowana, a ręka musiała być skręcona na śruby. Ale teraz już wszystko dobrze. Zaczynam treningi.
Niebawem Michalczewski wyjedzie przygotowywać się w Zakopanem. Ma tam przyjaciela z lat młodości, górala, który pomaga mu w treningu wytrzymałościowym i kondycyjnym.
- Nie jestem już taki młody, więc muszę nadrabiać wytrzymałością. Moi przeciwnicy widzą, że nie jestem już taki szybki, jak kiedyś, więc muszę być inteligentniejszy, sprytniejszy, mocniejszy.
Następna walka planowana jest na listopad, pewnie pod koniec miesiąca. Wcześniej przez dwa miesiące czeka go mordercza praca. Treningi dwa razy dziennie przez sześć dni w tygodniu, sparingi, siłownia. Mnóstwo potu i wysiłku, żeby potem podczas walki wytrzymać i pokonać najlepiej przez nokaut przeciwnika.
- Pamiętam taką walkę, gdzie przeciwnik rozbił mi łuk brwiowy, krwawiłem nic nie widziałem. W narożniku zapytałem trenera, co mam zrobić. Usłyszałem krótką odpowiedź: Musisz go znokautować. Nie wiele mi pomógł, ale jednak się udało i przeciwnik leżał niebawem na deskach.
Wakacje z tatą
Jeszcze kilka lat temu Michalczewski mieszkał w Hamburgu. Teraz tam tylko walczy i trenuje. Mieszka tak naprawdę w Gdańsku i trochę w Warszawie. Po rozstaniu z pierwsza żoną, związany jest z Pauliną Ossowską. Stara się jednak jak najczęściej spotykać z synami z pierwszego małżeństwa. Do Poznania Michalczewski przyjechał z dwoma synami. Na co dzień mieszkają z matką, pierwsza żoną, mistrza, w Stanach Zjednoczonych. Teraz spędzają z ojcem wakacje w Polsce.
- Bardzo dawno ich nie widziałem. Stęskniłem się i dlatego teraz muszą być wszędzie ze mną. Młodszy syn marzy o karierze bokserskiej, ale najchętniej byłby już mistrzem, bo pracować mu się nie chce. Raczej chciałby zarabiać pieniądze za walki, niż tak ciężko trenować. Starszy myśli raczej o zupełnie innym życiu.
- Jeśli się czegoś boję, to tego, że to wszystko nie może przecież wiecznie trwać - mówi bokserski mistrz świata, Dariusz Michalczewski, który w swojej zawodowej karierze nie został nigdy pokonany (stan na 2006 rok - dop. autora).
Nie samym boksem
Michalczewski przyjaźni się ze Scorpionsami, zna dobrze Micka Jaggera, bardzo lubi śpiewać, nagrał piosenkę z Lady Pank i Marky Markiem raperem. Uważa, że gdyby nie pięściarstwo byłby piosenkarzem. Wielką pasją tego silnego faceta, jest malarstwo. Lubi wraz ze swoim synami Michałem i Nicolasem malować.
- Często kładziemy się na dywanie i rysujemy coś lub lepimy z modeliny, rywalizując kto ulepi np. najlepsze rękawice bokserskie. Nie myślcie, że jeżeli innych bije po twarzy to taki ze mnie twardziel. Jestem normalnym człowiekiem, ojcem. Mocny jest także słaby jak każdy, którego spotykasz na ulicy - mówi Dariusz Michalczewski.
Twardą ręką
,,Tygrys’’ wspomina, że ojciec umiał poświęcić jemu i bratu sporo czasu, grał z nimi w piłkę. Jednak był bardzo surowy, czasami nawet przesadnie.
- Za byle co dostawało się kuksańca lub w ucho. Mimo to imponował mi tym, że był prawdziwym kapitanem życia. Jestem dumny, że miałem takiego ojca. On wiedział, że umrze, miał raka, dlatego tak twardo ze mną postępował.
W jednym z wywiadów przyznał się, że przeżył śmierć ojca jako wielki szok. Próbował go zdusić zabawą. Do dziś jednak zdarza się, że ojciec przychodzie do niego we śnie i mówi; ,,Znowu rozrabiasz!’’. Jest i zawsze będzie, jak twierdzi ,,Tygrys’’ jego wyrzutem sumienia.
Na ulicy
Kiedyś oznaczało to organizowanie walk gangów podwórkowych. Dziś korzystanie z tego, co przynosi mu fortuna płynąca z walki na ringu. Ostatnio przyznał się, że ma tyle pieniędzy, że mógłby przestać walczyć, ale rywalizację ma we krwi. Walczy, więc dla sportu, jednak coraz częściej myśli:
- Cały czas czekam na jakąś karę za szczęście, które mnie spotkało
Życie na ,,maksa’’, to także chęć pomagania ludziom. Przez pewien czas utrzymywał rodzinę piłkarza, który był w śpiączce. Teraz pomaga chłopcom w Polsce:
- Lubię rozdawać pieniądze, jeśli dotyczy to fajnej sprawy, a młodzi ludzie mogą dzięki temu poświecić się swoim pasjom.
Bez wrogości
Do przeciwnika nie czuje nigdy nienawiści. Boks traktuje jako czystą rywalizację:
- Dla mnie najważniejsze jest uniknąć ciosu albo zadać go, a nie to, co czuję do rywala. Nie trzeba być agresywnym, trzeba być precyzyjnym i mieć refleks. Jeśli chcesz kogoś znokautować, a opierasz się na emocjach czy nienawiści nie zrobisz nic nz tego. Nokaut to precyzyjne uderzenia i wykorzystanie błędu rywala. To trochę tak jak strzelenie do dziesiątki w tarczy. Jeśli nie opanujesz emocji, kule pójdą bokiem.
Jest szczęśliwym człowiekiem
- W życiu nie doznałem większych porażek. Jestem szczęśliwym człowiekiem.
Jednego, czego mu brakuje, to odrobiny miłości. Nie tej z chwili obecnej, ale tej z dzieciństwa, gdyż jak twierdzi, uciekł od niej i dlatego pragnie jej dzisiaj.
Zapytany, jak wyobraża sobie sportową emeryturę powiedział otwarcie:
- Dożyję do pięćdziesiątki, a potem kopnę w kalendarz. Mój tryb życia jest taki, że to musi się źle skończyć,. Marzę tylko o jednym, aby zejść z ringu niepokonanym. Mam nadzieję, że zachowam zerowe konto. Póki, co zabieram się do mocnego treningu. Tym razem to nie będą przelewki...
Elżbieta PODOLSKA
Fot. Elżbieta Podolska
Copyright ©exPress dziennikarska agencja usługowa
|
|
|
|
|
|
|
Łącznie stronę odwiedziło już 10699 odwiedzający (26359 wejścia) |
|
|
|
|
|
|
|